czwartek, 25 października 2012

List otwarty bp Williamsona do bp Fellay’a



List otwarty do J.E. Biskupa Fellay’a  o “wykluczeniu”

przez Bp Williamsona

Rivarol
 
 Forum : un évêque s'est levé

                                                Londyn,  19 październik 2012

Ekscelencjo,

Dziękuję za list z 4 października, którym Ekscelencja informuje mnie w intencji swojej, Rady Generalnej i Kapituły Generalnej o  ich "skonstatowaniu", "deklaracji" i "decyzji", że  nie jestem już członkiem Bractwa św Pius X. Powody podjęcia decyzji o wykluczeniu sługi Escelencji , jakie Escelencja podaje  byłyby następujące : on nadal publikuje "Komentarze Eleison"; atakował władze Bractwa ; odbył niezależny apostolat ;  spowodował zamieszanie wśród wiernych ; wspierał kolegów rebeliantów; był nieposłuszny w sposób formalny, uparty i "zawzięty";  odseparował się  od Bractwa ; nie poddaje się  żadnej władzy.

Czy wszystkie te powody można określić jako  nieposłuszeństwo?  W ciągu ostatnich dwunastu lat, niewątpliwie sługa Ekscelencji  popełnil  słowa i czyny, które byłym,  przed Bogiem, niewłaściwe i przesadne, ale myślę, że  wystarczyło mu je zasygnalizować , aby za nie, według prawdy i sprawiedliwości, przeprosił. Bez wątpienia  zgadzamy  się jednak, że główny problem nie tkwi w szczegółach, że może być  kreślony jednym słowem : nieposłuszeństwo.

Zauważmy więc najpierw, ile rozkazów, mniej lub bardziej nieprzyjemnych,   Przełożonego Generalnego sługa jego  nieskazitelnie wykonał. W 2003 r. opuscił ważny i owocny apostolat w Stanach Zjednoczonych, aby udać się  do Argentyny. W 2009 pozostawił swoje stanowisko dyrektora seminarium i opuścił Argentynę, aby pleśnieć na poddaszu  w Londynie, w milczeniu i bez czynienia posługi biskupiej, którą mu zabroniono.  Pozostało mu jedynie  wirtualne nauczanie poprzez  "Komentarze eleison", których odmowa przerwania stanowi przeważającą część tego "nieposłuszeństwa" jakie się mu przypisuje. A od 2009 roku przełożeni Bractwa do woli pozwolali sobie  na dyskredytowanie  i obrażanie go,  zachęcając do tego samego wszystkich chętnych członków Bractwa całego  świata.    Sługa Ekscelencji prawie nie reagował , wybierając ciszę zamiasy oburzających konfrontacji. Można nawet powiedzieć, że  upierał się  przy swoim posłuszeństwie. Ale nie ważne, bo nie tego dotyczy prawdziwym problemem.

Gdzie zięć znajduje się prawdziwy probleme ? Aby odpowiedzieć,  niech będzie wolno oskarżonemu  zrobić szybki przegląd historii Bractwa, z którego  się go usuwa. Rzeczywiście, centralny problemem sięga daleko wstecz.

Od czasów Rewolucji francuskiej z końca XVIII wieku, w wielu wcześniej chrzescijańskich państwach,  zaczyna ustalać się  nowy porządek świata zaprojektowany przez wrogów Kościoła w celu wypędzenia Boga z Jego dzieła. Zaczyna się od usunięcia starego systemu, gdzie tron wspierał  ołtarz dzięki rozdziałowi Kościoła od państwa.  Rezultatem jest zupełnie nowa i trudna dla Kościoła struktura społeczeństwa , ponieważ państwo już niejawnie ateistyczne ostatecznie z całą siłą  przeciwstawia się  religii Boga. W rzeczywistosci Fanc-masoni chcą zastąpić prawdziwy kult   Boga  ich kultem wolności, którego  neutralne religijnie państwo, jest tylko narzędziem.  Tak zaczyna się w czasach współczesnych bezlitosna wojna między religią Boga, bronioną przez Kościół katolicki, a nową religią człowieka uwalnianego od Boga i liberalnego. Te dwie religie są tak samo nie  do pogodzenia jak Bóg i diabeł. Musi się wybrać między katolicyzmem i liberalizmem.

Lecz człowiek nie chce wybierać między ciastkiem i  pieniędzmi na ciastko. On chce mieć oba. Tak więc śladem Rewolucji,  Felicite de Lamennais wynalazł liberalny katolicyzm i od tego czasu godzenie tego, czego pogodzić się nie da  stało się w Kościele powszechne. Przez 120 lat  miłosierdzie Boże daje swemu Kościołowi szereg papieży jak Grzegorz XVI, Pius XII, z których większość widzi jasno i ma zdecydowane stanowisko, ale wielu wiernych, których liczba stale wzrasta, przechyla się  w kierunku niezależności od Boga i w kierunku materialnych przyjemności, do których dostęp wielce ułatwia im liberalny katolicyzm . Rosnąca korupcjia dociera ostatecznie  do biskupów i kapłanów, a  Bóg pozwala im w końcu  wybierać takich  papieży,  jakich wolą, a mianowicie tych, którzy tylko udają, że są katolikami,  ale faktycznie są liberałami  mówiącymi na prawo, ale działającymi na lewo charakteryzującymi się  sprzecznościami, wieloznacznością,  heglowską dialektyką, krótko mówiąc, kłamstwem. To jest Neo-Kościół Soboru Watykańskiego II.

Nie może być inaczej. Jedynie marzenie senne może pogodzić coć, co się pogodzić nie da. Lecz Bóg - słowo  św Augustyna - nie opuszcza dusz, które nie chcą Go opuscić, przychodzi więc z pomocą   niewielkiej resztce katolickich dusz, które nie chcą podażać za miękkia apostazją  Watykanu II. Powołuje  arcybiskupa, który opriera się zdradzie soborowych prałatów.

Szanujac  rzeczywistośc, nie dążąc  do pogodzenia niezgodnego, odmawiając mrzonek,  ten arcybiskup mówi  jasno, spójnie i prawdziwie, jak czynią to tylko te owce, które  rozpoznają głos boskiego Mistrza. Bractwo Kapłańskie, które założył, aby formować  prawdziwych kapłanów katolickich zapoczęło się na małą skalę. Lecz stanowczo odmawiało  soborowych błędów i ich fundamentu w liberalnym katolicyzmie  czym przyciąga to siebie to, co zostało na świecie z prawdziwych katolików, oraz stanowi [Bractwo] kregosłup całego ruchu  w Kościele, który  nazwano Tradycjonalizmem.

 

Jednak ten ruch jest nie do zniesienia dla ludzi z Neo- Kościoła, którzy chcą katolicyzm zastąpić    liberalnym katolicyzmem. Wspomagani przez media i rządy, robią wszystko, aby zdyskredytować , zhańbic i wygnać  odważnego arcybiskupa. W 1976 roku Paweł VI  ogłasza go  "suspend divinis",  w 1988 roku Jan Paweł II "ekskomunikuje" go. Ten arcybiskup w najwyższym stopniu irytuje soborowych  papieży, bo jego głos prawdy skutecznie  rujnuje   sieć ich kłamstw i zagraża ich zdradzie. Pod atakiem   prześladowania i nawet "ekskomuniki", on trzyma się niezłomnie,  a wraz z nim wielu kapłanów Bractwa.

Ta wierność prawdzie Bożej uzyskuje  dla  Bractwa dwanaście  lat wewnętrznego pokoju i zewnętrznego dobrobytu. W 1991 roku wielki arcybiskup umarł, ale jeszcze przez kolejne dziewięć lat jego dzieło trwa w wierności anty-liberalnym zasadom, na których je   zbudował. Więc co zrobią soborowi Rzymianie, aby  przezwyciężyć ten opór? Zamienią kij na marchewkę.

W 2000 roku wielka pielgrzymka Bractwa z okazji  Roku Jubileuszowego uwidacznia  w bazylikach i na ulicach Rzymu pobożności i potęgę Bractwa. Wbrew im samym, robi to na Rzymianach  wielkie wrażenie. Kardynał zaprasza czterech biskupów  na wystawny obiad do siebie, zaproszenie przyjmuje trzech z nich. Zaraz po wielce braterskim obiedzie, kontakty Bractwa z Rzymem zdecydowanie chłodne od lat dwunastu, zostają wznowione i wraz z nimi potężne oczarowanie szkarłatnymi guzikami i marmurowymi  posadzkami.

Kontakty rozgrzewaj się  tak szybko, że już pod koniec roku wielu kapłanów i wiernych Tradycji obawia się  pojednania między   Katolicką Tradycją a liberalnym Soborem.  W tym momencie nie dochodzi do tego pojednania, ale  język Generalnego Domu w  Menzingen  zaczyna się zmieniać, a podczas dwunastu następnych lat staje się  coraz mniej wrogi w stosunku  do Rzymu i coraz bardziej przyjazny  wobec władz soborowego Kościoła,  wobec mediów i ich świata. A stopniowo, kiedy głowa przygotowuje pojednanie niepojednywalnego, w jego kapłańskim i  świeckim ciele łagodnieje postawa   wobec soborowych papieży i soborowego Kościoła, wobec  wszystkiego  co światowe i liberalne. Czy ostatecznie  otaczający nas współczesny świat  jest aż tak zły, jak chce się nam to wmówić ?

Ten  postęp  liberalizmu  w Bractwie postrzegany  przez mniejszość księży i ​​wiernych, ale najwyraźniej niedostrzegalny dla większości, dla wielu ujawnił się  wiosną tego roku, gdy po fiasku doktrynalnej dyskusji wiosną 2011, katolicka polityka   "Nie ma zgody  praktycznej  bez zgody doktrynalnej" z dnia na dzień stała się liberalną polityką "Nie ma porozumienia doktrynalnego, będzie więc porozumienie praktyczne."   A w połowie kwietnia Przełożony Generalny  oferuje w Rzymie jako podstawę praktycznego porozumienia, dwuznaczny tekst, otwarcie popierający  tę "hermeneutykę ciągłości", która jest  umiłowanym przepisem   Benedykta XVI szczegolnie na pogodzenie Soboru z  Tradycja!  "Potrzebujemy nowej myśli" powie w maju Przełożony Generalny   do księży  austriackiego dystryktu Bractwa. Innymi słowy, szef Bractwa założonego w 1970  w celu oparcia się  nowościom Soboru, proponuje pojednać je z Soborem. Dzisiaj Bractwo jest ugodowe. Jutro musi być w pełni soborowe !

Trudno uwierzyć, że fundację arcybiskupa Lefebvre poprowadzono ku zapomnieniu, a nawet   wzgardzeniu  zasadami, na których została oparta, ale oto właśnie  uwodzicielska moc kaprysów  naszego modernistycznego  i liberalnego świata bez Boga. Niemniej jednak rzeczywistość nie pozwala na pozostawanie pod wpływem kaprysów  i  częścią rzeczywistości jest fakt, że nie możemy zniszczyć   zasad  założyciela  bez znisczenia jego dzieła . Założyciel posiada szczególne łaski, których nie ma żaden z jego następców.

 

Jakżesz  oburzał się  ojciec Pio  gdy Przełożeni jego Zgromadzenia  zabierali się do „odnawiania” zgodnie z nową myślą ledwie zakończonego Soboru : "Co zrobicie z Założycielem ?" Przełożony Generalny, Rada Generalna i Kapituła Generalna Bractwa co prawda zachowali   Lefebvre’a jako  maskotkę, ale przyswieca im jednak nowa myśl, która omija  niesłychanie  poważne powody, dla których założył on Bractwo. Prowadzą je więc  ku  upadkowi, co najmnie z powodu   zdrady,  całkiem paralelnej do  tej  Soboru Watykańskiego II.

Bądźmy jednak sprawiedliwi i nie przesądzajmy.  Od początku tego powolnego upadku Bractwa  zawsze byli księża i wierni, którzy jasno widzieli i  robili, co mogli, aby  się mu [upadkowi] oprzeć. Wiosną tego roku  ten opór nabrał pewnej spójności  i na tyle znaczenia,  że w lipcu Kapituła Generalna  postawiła  jednak pewną przeszkodę na niewłaściwej drodze do przyłączania.  Lecz czy ta przeszkoda  sie ostoi ? Mozna się obawiać, że nie.  Wobec czterdziestu kapłanów Bractwa zebranych we wrześniu na kapłańskich rekolekcjach w  Ecône, Przełożony Generalny, odnosząc się do rzymskiej polityki, przyznał: "Pomyliłem się", ale kto jest winien? "Rzymianie mnie oszukali. "  Tym samym to zaowocowało  " wielką nieufnością w Bractwie ", które trzeba  będzie" naprawić  czynami, a nie tylko słowami  ",  ale kto jest winien?  Jak dotąd, jego działania od września, wraz z pismem z dnia 4go października wskazują, że wziął się za  kapłanów i świeckich [wiernych], którzy nie byli w stanie zaufać mu, ich szefowi. Wygląda na to, że tak po  Kapitule jak i przed nią, nie toleruje on żadnej opozycji w stosunku do swojej pojednawczej i soborowej polityki.

A to jest powód, dla którego Przełożony Generalny  wydał kilka razy surowy nakaz zamknięcia "Komentarzy Eleison". Faktycznie,  te "Komentarze " wielokrotnie krytykowały  ugodowa politykie  władz Bractwa wobec władz Rzymu i tym samym niebespośrednio atakowały  i jego. Ale jeśli w tej krytyce nastapiło jakieś naruszenie  należnego szacunku w stosunku do  jego urzędu, lub osoby, chętnie poproszę  o przebaczenie  tych, którym się ono należy, sadzę jednak, że wystarczy   poprzeglądać numery    "Komentarzy", aby stwierdzić, że krytyka i ataki pozostawały bezosobowe, bo chodzi tam o  wiele większy problem niż  o osoby.

A jezeli chodzi o  wielki problem, który znacznie przekracza osoby, uznajmy, że jest nim wielkie  zamieszanie, które panuje obecnie w Kościele i na świecie, i które zagraża  wiecznemu zbawieniu nizliczonej ilości dusz. Czy nie jest  obowiązkiem biskupa zidentyfikowanie  rzeczywistych  korzeni  tego zamieszania i publiczne wskazanie ich ? Ilu biskupów na świecie widzi równie jasno, jak jasno widział abp  Lefebvre  i zapewnia  nauczanie  odpowiadające tej jasności ? Ilu z nich   jeszcze  w ogóle uczy katolickiej doktryny  ? Czy nie jest ich bardzo niewielu ?  Wiec czy to jest opowiedni moment do tego, aby próbować uciszyć biskupa, który to czyni, czego dowodem jest ilość dusz, które trzymają się "Komentarzy" jak koła ratunkowego ? I jak to jest możliwem aby właśnie szczególnie ten, inny biskup chciał je   zamknąć,  on, który musiał przyznać się swoim kapłanom, że w sprawie tych samych ważnych  zagadnień  pozwolił się  oszukiwać, i to przez wiele lat ?

Tym samym, jeśli oporny biskup faktycznie oddał się  - po raz pierwszy od prawie czterdziestu lat – niezależnemu apostolstwu, jak  można zarzucać mu zgodę  na  przyjęcie zaproszenia, w  niezależności od Bractwa, w celu udzielenia bierzmowania i głoszenia słowa prawdy ? Czy   to właśnie  nie jest zadaniem biskupa? Jego słowo w Brazylii byłoby "zamieszaniem"  jedynie dla tych, którzy podążają za uznanym i wyżej wymienionym błędem.

A jeśli wydaje się , że od lat odseparował się [autor listu] od Bractwa, to prawda, ale odseparował się od  Bractwa  ugodowego, a nie tego  założonego  przez abpa Lefebvre'a.  A jeśli wydawał się niezależny w stosunku do sprawowanej  władzy  przywódców Bractwa, to także prawda, ale tylko w stosunku do rozkazów przeciwnych  celom, dla których  je założono. Po prawdzie, to   ile można wskazać innych,  poza zamknąciem "Komentarzy", rozkazów w stosunku do których winny  jest on nieposłuszeństwa "formalnego , upartego i zawziętego "? Czy jest chociaż jeden taki ? Nieposłuszeństwo arcybiskupa Lefebvre, które odnosiło się jedynie do  aktów władzy szefów Kościoła  niszczacych ten Kościół, było bardziej widoczne  niż rzeczywiste. Podobnie, "nieposłuszeństwo" tego, który nie chciał zamknąć "Komentarzy" jest bardziej widoczne niż rzeczywiste.

Poniewaz  historia się powtarza i diabeł stale wzmaga swoje działania. Podobnie jak wczoraj Sobór próbował  pogodzić Kościoł katolicki i współczesny świat, tak dziś,  wydaje się, że Benedykt XVI i Przełożony Generalny, oni obaj   chcą pojednać  katolicką Tradycję z Soborem ; tak jutro, jeśli Bóg w międzyczasie  się nie wtrąci,  przywódcy katolickiego Oporu dążyć będą do pojednania go z Tradycją, odtąd  już soborową.

A więc, Drogi Przełożony Generalny,  można teraz przystąpić do wykluczenia mnie, bo moje argumenty na pewno nie są  przekonywujące, ale to będzie wyłączenie  bardziej widoczne niż rzeczywiste. Jestem członkiem Bractwa arcybiskupa Lefebvre’a  na zawsze, na skutek  mojego  własnego  angażu. Jestem jednym z jego kapłanów od 36 lat. Jestem jednym z jego biskupów, tak jak Ekscelencja,  od prawie ćwierć wieku. Tego pióro nie wykreśli,  a więc,  członkiem Bractwa pozostaje.

Gdyby Escelencja  pozostawał wierny jego [abp Lefebvre’a] dziedzictwu, a ja byłbym mu niewierny, poparłbym chętnie prawo Ekscelencji do wyrzucenia mnie. Lecz fakty są takie, jakie  są,  mam nadzieje nie uchybic szacunku urzedowi  Ekscelencji jeśli zasugeruję, że dla chwały Bożej, dla zbawienia dusz, wewnętrznego spokoju Bractwa i dla  własnego zbawienia wiecznego Ekscelencji,  lepiej byłoby gdyby Ekscelencja sam, jako Przełożony Generalny zrezygnował, niż  żeby wykluczał  mnie. Niech Bóg da Ekscelencji łaskę, światło i siły niezbędne do wykonania takiego aktu pokory i poświęcenia dla wspólnego dobra wszystkich.

Więc, tak jak często kończyłem listy adresowane od lat do Ekscelencji,

Dominus tecum.

+Richard WILLIAMSON